Media Library

Tomasz Różycki – „O Europie pracującej na zmywaku”

,

In 2000 more than a hundred poets from 43 European countries spent six weeks travelling across the continent – a working trip and reading tour through the whole of Europe. Now, twenty years on, thirteen of the poets who took part in the project have been invited to write an essayistic, poetic reworking of the myth of the “Rape of Europa”.
  1. Dokąd porwano Europę? Dwadzieścia lat temu byłem pewien, że na Zachód, tak bowiem wskazywałoby jej imię. Pierwsza zapisana wzmianka o Europie pochodzi z homeryckich hymnów do Apolla i Homer określa tam tym mianem zachodnie wybrzeże Morza Egejskiego. Europa to tam, gdzie słońce zachodzi (w odróżnieniu od Azji). Arkadyjskie i fenickie słowa „erebu, ereb” oznaczają zmierzch (stąd potem zresztą miał się wziąć arabski Maghreb i grecki Erebus) jak podaje Robert Graves. Szukać Europy należałoby zatem na Zachodzie. Projekt Literaturexpress Europa 2000 zaczął się w jednym z najbardziej na Zachód wysuniętych miast w Europie, w Lizbonie.
  2. Latami z mojej części kontynentu – z Europy Wschodniej – emigrowano na Zachód w poszukiwaniu lepszego życia. Uciekano przed biedą bądź przed polityką. W latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy komunistyczna władza walczyła z ruchem „Solidarności”, z Polski wyjechało kilka fal emigracji politycznej. Wcześniej zrobili to Węgrzy po 1956 roku, Czesi i Słowacy po 1968. Gdybyśmy chcieli poszu-kać Europy w 2000 roku, powiedziałbym, że powinna pracować na zmywaku w którejś z paryskich kafejek, londyńskich pubów, niemieckich piwnych ogródków, o ile nie wyjechała jeszcze dalej na Zachód, do Ameryki. Była też mała szansa, że na-potkamy ją zmywającą naczynia w Cafe Brasileira z widokiem na Tag, tam, gdzie kiedyś do późna przesiadywał Pessoa. Jedna z pracujących w niej dziewczyn była czarnoskóra i pomyślałem sobie zaraz, że to może być ona. Rysopis się zgadzał.
  3. Zaczęliśmy od końca opowieści – niedaleko Lizbony znajduje się najdalej wysunięty na Zachód punkt w Europie, jej koniec. Dalej jest tylko słona pustynia oceanu, zazwyczaj potężnie wzburzonego. Ta przestrzeń przerażała i inspirowała zarazem powodując u miejscowych melancholię, ich piosenki – miejscowe „fado”, czyli smutek – próbują opowiedzieć tęsknotę za tymi, którzy odpłynęli i długo nie wracają, mówią wciąż o „saudade”, mieszając słodycz z goryczą, ponieważ inaczej nie sposób opisać dojmującego doświadczenia czasu, który nagle boleśnie zwalnia, zatrzymuje się w momencie, kiedy tęsknimy za kimś bliskim. Jak jednak wiadomo, koniec jedne-go zawsze jest początkiem innego – o tyn najlepiej wiedział Kolumb. Przestrzeń bowiem kończy się tylko wówczas, kiedy równocześnie kończy się czas.
  4. Kiedy w 2000 roku w Lizbonie niedawny laureat Nobla, pisarz Jose Saramago wygłaszał odczyt na rozpoczęcie naszej międzynarodowej podróży, powołał się w którymś momencie na słynny wówczas jeszcze tytuł eseju Fukujamy: „Koniec histo-rii”, mówiąc, że jesteśmy świadkami końca historii właśnie, my, żyjący u końca dru-giego millenium. Pamietam, że siedzący wówczas przy jednym stoliku przedstawicie-le pisarzy Europy wschodniej zaśmiali się równocześnie szczerym, niepohamowanym śmiechem, wręcz zarżeli z uciechy. Jaki tam koniec historii, historia właśnie się zaczyna. Niektórzy czekali na ten moment setki, setki lat.
  5. Chyba właśnie ta nadzieja – może nie „końca historii” w liberalnym i socjaldemo-kratycznym sensie ogólnego dobrobytu, jak podpowiadał Fukuyama, ale przynajmniej w sensie połączenia połączenia rozdartej wcześniej Europy pojawiła się u podstaw przedsięwzięcia Literaturekspress Europa 2000. Możliwość nowego zjed-noczenia Europy i zakończenia w pewien sposób – nareszcie! – jej bezustannego pasmo konfliktów. Koniec wojen! Dla samej tel idei warto jechać do Lizbony. Aby zwyciężyć, zjednoczenie musiałoby doprowadzić do ujednolicenia na demo-kratycznych warunkach ogólnoeuropejskiego poszanowania praw człowieka. Należy zachować największą ostrożność, używając słów „idee europejskie”. Kolonializm i to, co się wydarzyło na świecie w dwudziestym wieku, łącznie z Auschwitz i Gułagi-em, to także przecież idee europejskie, to europejskie smoki. Wiemy też, że zasadą zjednoczenia Europy na samym początku, oprócz słów o jej wspólnym dziedzictwie kulturowym (judeo-chrześcijańskim? antycznym? celtyckim? germańskim? słowiańskim?), wartościach (chrześcijańskich, demokratycznych? oświeceniowych?), było stworzenie strefy wolnego handlu, wolnego rynku, „wspólnota węgla i stali”, in-teres ekonomiczny, który miał przezwyciężyć partykularyzmy narodowościowe, nacjonalizmy i szowinizmy, zbudować platformę wspólnego zysku, coś, co w pewnym stopniu działało już na nieco innych zasadach w Szwajcarii. Ci, którzy podążali na Zachód, ratowali się często przed ubóstwem, poniżeniem, zależnością ekonomiczną – zjednoczona Europa musiałaby być Europa zjednoczoną w dobroby-cie podobnym do zachodniego. To połączenie dobrobytu i wolności sprawiały, że emigrowano na Zachód, pozostawiając nieco z boku pytanie, czy dobrobyt i wolność Zachodu nie jest w pewnym stopniu wynikiem upośledzenia pod tym względem reszty świata i czy Zachód, aby być bogaty i wolny, nie potrzebuje uboższego i des-potycznego Wschodu. Literaturexpress nie miał jednak ambicji politycznych, miał ambicje poetyckie.
  6. Zaczęliśmy od Lizbony, bo, jak nie trudno zauważyć – w Lizbonie Europa nie ma już się dokąd – jako przestrzeń – rozszerzać. Przed sobą ma bowiem coś w rodzaju słonej wieczności, albo otchłani, z którą utrudniona jest inna niż oparta na zasadzie melan-cholijnego fado wymiana. Jedyny możliwy kierunek rozszerzania się europejskiego zjednoczenia to Wschód. Jednak od wschodniej strony Europa nie jest geograficznie niczym ograniczona i płynnie przechodzi w Azję, więc rozszerzanie się na Wschód zawierałoby ryzyko zatracenia odrębności europejskiej idei. Idea ta, nie trafiając na żadną naturalną przeszkodę, musiałaby się rozszerzać wciąż i wciąż, aż do Pacyfiku, obejmując całą Azję, a tym samym nie będąc już z definicji europejska. Dalsze rozszerzanie się Europy na Wschód powoduje utonięcie jej w innym niż Atlantyk, ale równie głębokim oceanie – w Azji. Azja jest o wiele większa i ludniejsza od Europy, wiadomo więc od czasów Aleksandra Wielkiego, że z czasem to właśnie pierwiastek azjatycki zacznie dominować i zdominuje europejski. Ponieważ zaś kraj, który stan-owi powierzchniowo niemal połowę Europy i bez którego nie sposób myśleć o Eu-ropie jako takiej – Rosja, leży równocześnie na dwóch kontynentach i zajmuje także ogromną część Azji, rozszerzanie się na wschód idei europejskiej natrafia na problem, który może rozwiązać dwojako: może wyłączać ze swej koncepcji Rosję i pozostawić ją poza granicami Europy, i ustawić ją w ten sposób w pozycji antagonistki (de facto więc przeciwniczki idei zjednoczonej Europy); lub może próbować ją do swej idei przekonać i włączyć. Jeśli zdecyduje się na pierwsze z rozwiązań, to Zjednoczona Europa nie będzie się mogła nazywać Zjednoczoną Europą, najwyżej tylko półEuropą. Rosja to przecież Europa i to, co rosyjskie jest niezbywalną częścią eu-ropejskiego dziedzictwa. Do tego dochodzi problem wciąż znany: brak Rosji w Zjednoczonej Europie to rywalizacja z Rosją o dominację nad Europą Wschodnią, czyli konflikt. Pozostawałaby druga opcja: dążyć do przyjęcia Rosji do Europejskiej Wspólnoty na równych prawach, broniąc idei europejskich (wolność, równość, braterstwo) jako uniwersalnych, nie ograniczających się do samej Europy geo-graficznej. Nie ma zdaje się alternatywy dla takiego rozwiązania, jakkolwiek byłoby ono ze względu na ambicje Rosji realne i czasochłonne. Historia, o ile z niej czerpać jakiekolwiek analogie, mówiła w tym miejscu tylko jedno: z czasem nawet największe projekty wspólnotowe, największe projekty imperialne, najpoważniejsze polityczne zamierzenia rozpadają się i degenerują. Należałoby więc oprzeć ten projekt o coś więcej, o poczucie jedności. O ludzkie poczucie wspólnoty i solidarności, która jest możliwa wtedy, kiedy się pragnie wolności. O poczucie wspólnego losu. O coś, co nie podlega czasowi, nie ma końca i wciąż się zaczyna od nowa. O mit.
  7. O ile problemem polityków jest geopolityka, o tyle poezja może powiedzieć coś w sprawach geopoetyki. Podział Europy jest podziałem politycznym, nie ma on nic wspólnego z poezją, ponieważ poezja nie jest podzielona, pomimo tego, że jest pisa-na w różnych językach, a jedyny podziałem, który dotyczy poezji jest podział na strofy. Stu pisarzy w jednym pociągu nie rozwiąże problemu politycznych podziałów. Ale chociaż to problem polityczny, nie możemy jednak pozostawić Europy poli-tykom., i to nie tylko dlatego, że wielu z nich, także w moim kraju, to nacjonaliści, szowiniści i przeciwnicy zjednoczenia albo cyniczni gracze, gotowi w każdej chwili sprzedać i zdradzić Europę. Nic nie zdarzy się bowiem bez mitu, bez początku.
  8. To dziwne – zabrać poetę do pociągu i zapytać go o Europę. Osobę, która żyje właściwie na marginesie społeczeństwa. Jak wiadomo, poezję czyta zaledwie jeden procent spośród wszystkich czytających. Poza tym – poeta, to jak wiadomo ktoś, kogo z idealnego państwa usuwa Platon. Poeci nie są najlepszymi politykami ani soc-jologami. Prawdopodobnie nie są najlepsi w żadnej działaności oprócz pisania wier-szy. Raczej nie wybrałbym się w pierwszej kolejności leczyć zęby do poety-dentysty, ani nie zaufałbym poecie-hydraulikowi. Pytać ich więc o politykę i gospodarkę, o państwo, polis i strategię to błąd i dlatego właśnie ze zdaniem poetów nie liczy się nikt w dzisiejszym świecie. Sam W.H. Auden uważał, że każdy poeta ma w sobie coś z tyrana i kiedy uzyskałby władze, zamieniłby się w prawdziwego dyktatora. Pytanie więc poety o Europę od tamtego czasu, to pytanie nie o wskazania polityczne, ale pytanie o poezję.
  9. Być może, gdyby zorganizowano wspólny wyjazd kucharzy, poczuliby oni swą wspólnotę człowieczeństwa , pomimo różnych kuchni i tradycji kulinarnych, niekiedy tak bardzo szowinistycznych i zachowawczych, poprzez wspólne umiłowanie do kucharzenia i smaków. Podobnie poeci: piszący dwa tysiące lat temy chiński poeta jest naszym przyjacielem – głęboko odczuwamy wspólnotę z nim: jest jak my, jesteśmy nim, kiedy mówi o wschodzącym ponad jeziorem księżycem. Dzieli nas czas, dzieli nas wszystko – pomyślcie o różnicach choćby teraz pomiędzy Europą i Azją, pomiędzy Chinami a Polską, a jednak, a jednak ten moment, kiedy chiński po-eta podziwia księżyc jest momentem jego wolności, wyzwolenia z czasu, kultury, doktryny, rasy, płci i wszystkiego, jest momentem, w którym się spotykamy – ktoś powiedziałby: dwa eony, ktoś inny: dwie dusze. To może być także także muzyka lub smak wina albo umoczonej w naparze z rumianku magdalence. Wędrująca poprzez czas i przestrzeń poczucie jedności w tym samym uczuciu. To tylko moment, krótki błysk, kiedy jedność zdarza się, kiedy czujemy wspólnotę i harmonię, czujemy ją dlatego właśnie, że to tylko chwila, że na co dzień czujemy coś innego – rozdarcie, rozproszenie, oddalenie, obcość, brak porozumienia, zniewolenie. Gdybyśmy czuli wolność przez cały czas, nie byłoby jej, ponieważ możemy odczuwać ją tylko wyjątkowo. Gdybyśmy czuli przez cały czas szczęście, nie wiedzielibyśmy o tym, czym jest szczęście. Nie ma wolności, jeśli nie ma uwięzienia. Dlatego w poezji Eu-ropa – ba, świat cały – nie jest podzielona. Pisanie zawsze jest usiłowaniem prze-kroczenia granic.
  10. Kiedy spotkaliśmy się w Literaturekspresie, rozmawialiśmy i przekładaliśmy swoje wiersze. Przekładanie wierszy oznacza, że znaleźliśmy w obcych wierszach coś własnego, że nie były one dla nas wcale obce, albo przestał być, stały się naszymi. Poczuliśmy jedność, wspólnotę losu i wolność. Co zrobiliśmy przez te dwadzieścia lat? Niemal nic i równocześnie bardzo dużo; pisaliśmy, tłumaczyli, przekładali, próbowaliśmy się zrozumieć, przede wszystkim oddawaliśmy sobie wzajemnie głos, próbowali oddać głos Europie, bo każda, każdy z nas mówił innym językiem.
  11. Według mitu greckiego fenicka księżniczka Europa została porwana przez Zeusa zamienionego w byka z wybrzeży Azji (dzisiejsze wybrzeże Libanu). Europa była z Azji, przepłynęła Morze Śródziemne i wylądowała na greckiej wyspie, tak jak dziś masowo czynią to uchodźcy z ogarniętej wojna Syrii i Bliskiego Wschodu. Sytuacja, która stała się mitem, musi być uniwersalna, musi się w pewnym sensie powtórzyć. Według niektórych podań Europa i jej brat, Kadmos byli czarnoskórzy.
  12. U podstaw mitu leży opowieść o migracji w poszukiwaniu szczęścia. Europę (według mitu) porwała iluzja, miraż, ułuda, bóg. Może iluzja lepszego życia – nie wiemy, wiemy tylko jak trudno oprzeć się, kiedy uwodzącym jest bóg. Europa spod-ziewała się być może, że to, co widzi to tylko pozory, ale pomimo to poddała się nim. Podwójne przebranie: aby uwieść śmiertelną kobietę, Zeus zamienia się w byka, lecz byk nie jest zwykły, byk nie uwodzi dzikością, siłą, męskością, byk uwodzi udo-mowieniem, łagodnością i urodą, łasi się, zamienia się w potulnego i łagodnego baranka. Metamorfoza jest wielostopniowa, iluzja jest wielostopniowa. Aby uwiedzenie działało, nie wystarczy sama siła natury (byk), musi działać pod przykryciem kultury (byk piękny i łagodny). Aby działał czar, nie wystarczy siła ekonomii, potrzebna jest także kultura, potrzebny jest mit.
  13. Mit o porwaniu Europy ma swoją drugą, niezwykle ważną część: na poszukiwania zaginionej Europy ruszyli jej bracia, nie wiedzieli jednak, w którym kierunku popłynął byk, dlatego rozdzielili się – wśród nich był Kadmos. Jeśli Europa znaczy „Zachód”, Kadmos w językach semickich oznacza „Wschód”. Mit o porwaniu Europy jest mitem o poszukiwaniu Europy i stwarzaniu jej. To w miastach założonych przez braci Europy rodzi się Europa, jaką znamy. Transfer religii, kultury, a w szczególności zwłaszcza transfer pisma staje się momentem narodzin Europy.
  14. Starszy brat Europy, Kadmos, poszukujący swej siostry, prowadzony przez świętą jałówkę, zakłada miasto Teby. Herodot w swoich „Dziejach”, w księdze 5 (fragment 58) pisze o tym tak: „Owi zaś Fenicjanie, którzy przybyli z Kadmosem, a do których należeli Gefyrejczycy, mieszkający we wspomnianym kraju, przynieśli Hellenom ró-żne umiejętności, a zwłaszcza nieznane im przedtem, jak mi się zadaje, pismo. Przybysze mieli początkowo te same litery, co wszyscy Fenicjanie; lecz z biegiem czasu wraz z językiem zmienili też kształt liter. Dokoła nich przeważnie mieszkali w tym czasie helleńscy Jonowie. Ci nauczyli się od Fenicjan liter, nieco je przekształcili i zaczęli używać; posługując się zaś nimi, rozgłosili nazwę „pisma fenickiego”, co było słuszne, bo Fenicjanie sprowadzili je do Hellady.”
  15. Kadmos, jak opowiada mit, w poszukiwaniu Europy trafia do świętej sadzawki, strzeżonej przez smoka-węża. Smok zabija jego towarzyszy, a Kadmos zabija smoka. Potem na polecenie Ateny jego zęby sieje na polu. Z zasianych smoczych zębów wy-rastają wojownicy. Wszyscy wojownicy pozabijali się nawzajem, z wyjątkiem pięciu, którzy zostali nowymi towarzyszami Kadmosa. Kadmos, zasmucony śmiercią swoich towarzyszy, narysował każdemu z nich na piasku inny emblemat, aby mógł ich za-pamiętać. Dał też znak każdemu z pięciu swoich nowych towarzyszy. Zestawiając te znaki razem, mógł opowiedzieć swoją historię: Kadmos właśnie wynalazł pismo.
  16. Poezja jest próbą restytucji – odtworzenia czegoś, co uległo zniszczeniu. Pierwszym, który miał tego dokonać, według Cycerona, był Symonides z Keos, poeta, jedyny cudownie ocalały z katastrofy. Symonides właśnie recytował swoją poświęconą Di-oskurom odę na sympozjonie, kiedy został pilnie wywołany z sali przez dwóch niez-nanych młodzieńców. Kiedy wyszedł przed drzwi, młodzieńców nie było, a budynek, w którym przed chwilą ucztował, runął. Ponoć ciała biesiadujących były tak zmasakrowane, że bliscy nie potrafili ich zidentyfikować. Według Cycerona Sy-monides, jako jedyny widzący, w którym miejscu przy stole przed jego wyjściem siedzieli gospodarze i goście, odtworzył z pamięci ich pozycje (po łacinie „loci”), dzięki powtarzaniu dopiero co recytowanego wiersza. W ten sposób rzekomo pomógł zidentyfikować ciała zmasakrowanych i okrutnie okaleczonych uczestników biesiady i oddać należytą cześć ofiarom. Jego mnemotechniczna metoda zapamięty-wania została potem rozbudowana w technikę i nazwana „Pałacem pamięci” lub metodą „loci”. Tak właśnie z poezją: sztuczka pamięci, która nie ocali przed zagładą, ale umożliwi identyfikację i oddanie czci.
  17. Zaczęliśmy opowieść o zjednoczonej Europie od jej końca. Budowanie narracji od przedstawienia jej końca to apokaliptyka. I jeśli koniec Europy mamy już za sobą, może być już tylko lepiej. Mit nie podlega czasowi, jest wieczny. Koniec i początek będą zawsze rozgrywać się na naszych oczach, ponieważ jedno jest równocześnie drugim, jedno przechodzi w drugie, a ziemia jest okrągła. Kiedy wiemy już, jaki będzie koniec, możemy skupić się na powtarzalności, na cykliczności.
  18. Pociąg ruszył z Lizbony i czułem, że wracam do siebie, że powoli zmierzam do punktu wyjścia na Wschodzie, tam, skąd wyruszała Europa w poszukiwaniu swego losu i tam, skąd ruszali poszukujący jej bracia, Kadmos i jego towarzysze, nosiciele pisma. Gdyby Kadmos nie przywiózł Grekom pisma, być może nie zachowałoby się jego imię, mit nie miałby takiego oddziaływania, być może nawet Europa nie byłaby Europą. Mit jest pierwotny i silniejszy od pisma, to wiemy, ale narzędziem mitu jest poeta.
  19. Wtedy, dwadzieścia lat temu, jako pisarze mogliśmy jedynie za pomocą znaków nadać imiona naszym towarzyszom, zapamietać, gdzie siedzieli przy stole obok nas, zapamiętać historie wszystkich, których mijaliśmy czy spotkaliśmy po drodze. Taka jest właściwość literatury, pozwala zapamiętać i zapisywać wersje, mnożyć nasze tożsamości, watpliwości, komplikować to, co zdaje się być jasne i proste, raz na zawsze ustalone przez polityków czy religię, szukać bocznych ścieżek głównej histo-rii, ukazywać różnorodność i wskazywać na tajemnicze miejsca, które wciąż można próbować odkryć. Dodawać niepotrzebne szczegóły. Oddawać głos kolejnym, którzy wcześniej jeszcze nie przemawiali. Bez mitu nie wiadomo by było, po co pro-testować przeciwko despotyzmowi w Mińsku, za co ginąć na kijowskim Euro-Majdanie w 2014 roku. O Europę najlepiej pytać tych, którzy cierpią, walczą i jej poszukują: zapytajmy naszych ukraińskich przyjaciół, nasze białoruskie przyjaciółki czy uważają, że mamy za sobą stracone lata, czy cofnęliśmy się, czy przybliżyliśmy się do wspólnoty.
  20. Co zmieniło się od tamtej pory? Może Zachód przesunął się bardziej na Wschód, a j środek jest zupełnie gdzie indziej? Europa pojawiła się w moim mieście. Pracuje na zmywaku w wegańskiej knajpie, jest dziewczyną z Ukrainy, z Donbasu, uciekła przed toczącą się tam wojną, przyjechała, bo chce zarobić na studia. Przyjechała, bo prag-nie wolności i godności. Jest dziewczyna z Syrii w obozie dla uchodźców na greckiej wyspie Samos. Przepłynęła Morze Śródziemne, bo uciekła przed wojną, uwiódł ją bożek pokoju, łagodności, pieniądza i wolności. Jest uciekinierką z Afryki, jej to-warzysze utonęli w pięknym Morzu Śródziemnym, u brzegu wyspy Lampedusa. Porwał ich mit Europy.
  21. Należałoby zapytać Europy w Lizbonie i Europy w Opolu, Europy na Samos i tej na Lampedusie, czy są szczęśliwe, czy snuje się je jako osoby: płciowe czy trans płcio-we, jako kobiety, jako osoby o innym od białego kolorze skóry, innych preferencjach seksualnych, innych tradycjach. Czy nie zostały zgwałcone przez porywaczy. czy nie uwięziono ich siłą. Czy nie są niewolnicami, wyzyskiwanymi wyrobnicami. Czy nikt nie pluje na nie na ulicy, dlatego, że nie chodzą do kościoła w niedzielę, farbują na tęczowo włosy, nie mają poprawnego akcentu w obcym języku albo całują się na im-prezach z koleżanką. Oddajmy im głos, zapiszemy to za pomocą naszego pisma, za-pamiętamy ich imiona i miejsce przy stole, miejsce, które zajmowali jej towarzysze w łodzi uchodźców, zanim się nie wywróciła. A może już to zostało zapisane w którymś z języków naszych towarzyszy podróży? Wystarczy przełożyć na nasz język. Mit jest aktualny, jeśli go uzupełniać o nowe wątpliwości i nowe punkty widzenia.
  22. Poezja ma także moc wizji, wyobrażania sobie przyszłości. Dopóki do Europy będą przybywać zwabione mitem dziewczyny, mit będzie aktualny. Mit nie podlega czasowi, wciąż rosną smocze zęby zasiane na polu. Historia Europy nie kończy się, dopóki jest ktoś, kto poda kilka znaków szczególnych poszukiwanej/poszukiwanego, zaginionej/zaginionego na morzu, znaków ostrych jak smocze zęby, abyśmy mogli zasiać je na białej kartce, jak na polu. Być może za ich pomocą wskrzesi się z pamięci tych, którzy odeszli, naszych towarzyszy drogi, a być może wyrosną z nich nowi przyjaciele i zacznie się nowa opowieść. Kto porwał Europę? Nieskromnie powiem – my, pisarze. Jesteśmy depozytariuszami jej przeszłości, czarodziejami przyszłości, nosicielami mitu, mistrzami iluzji i uwodzenia. My rysujemy mapę jej poszukiwań. Dajemy nadzieję na to, że jeśli pojawi się smok – a smoki pojawiają się w historii regularnie – można go pokonać, a z jego zębów ułożyć litery naszych wierszy.

You can find the German translation here.